Strona:PL Edgar Allan Poe-Opowieści nadzwyczajne tom I 130.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

starałem się określić lub zrozumieć to, co się odbywało. Lecz niedługo pozostawiono mię w mej niewiedzy. Zemsta Inkwizycyi, podwakroć zboczona z drogi, dzięki sprzyjającym mi wypadkom, szła teraz na przełaj i nie było już żarów z Władyką Zmór! Komnata więzienna miała kształt kwadratu. Postrzegłem, że dwa z jej kątów żelaznych były teraz — ostre, a przeto dwa inne — rozwarte. Straszliwa odmiana dopełniała się szybko — z głuchym jękiem i grzmieniem. W okamgnieniu komnata przeobraziła się w czworobok skośny. Lecz nie na tem był koniec przemiany. Nie pożądałem, nie spodziewałem się końca. Te mury rozżarzone wdziałbym chętnie na pierś moją, jako szatę wieczystego uciszenia.
— „Śmierci — rzekłem w duchu — jakiejkolwiek śmierci, prócz tej, która w studni czyha!“ — Bezrozumny! Jakże się stało, żem nie pojął, iż studnia jest niezbędna, — i że tylko ta studnia uzasadnia obecność płonącego ognia, który mię oblega. Czyż mogłem się przeciwić jego żarom? A gdyby nawet tak się zdarzyło — czyż mogłem oprzeć się jego ciśnieniu? A teraz właśnie skośny czworobok