Strona:PL Edgar Allan Poe-Opowieści nadzwyczajne tom I 129.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

o! najnielitościwszych — o! najdemoniczniejszych na ziemi! Odskoczyłem daleko od rozżarzonego metalu — ku środkowi więzienia. Wobec grożącej mi zagłady w ogniu, myśl o ochłodach studni skusiła mą duszę, jak woń balsamu. Rzuciłem się naoślep ku jej śmiertelnym obrzeżom. Wpiłem się wzrokiem w jej głębie.
Blask płonącego sklepienia rozwidniał najtajniejsze jej zakamarki. Lecz oszołomiony przez mgnienie rozum mój wzbraniał się zadumie nad treścią tego, com zobaczył. W końcu — owo ujrzane — wdarło się do mej duszy, — przemocą, zwycięsko! Ognistemi zgłoskami wyryło się w mym przerażonym umyśle! O, słów, słów, aby to wypowiedzieć! O, co za zmora! O! wszelkie zmory, prócz tej tam jedynej! Z krzykiem odrzuciłem się wstecz od ocembrowania, i, ukrywszy twarz w dłoniach, płakałem rozpaczliwie.
Upał wzmagał się pośpiesznie — i raz jeszcze dźwignąłem wzwyż oczy, dygocąc, jak w febrze. Jedna jeszcze zmiana odbyła się w celi — i tym razem owa zmiana uwidoczniła się kształtem. Początkowo, jak za pierwszym razem, nadaremnie