Strona:PL Edgar Allan Poe-Opowieści nadzwyczajne tom I 119.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

postarty, uśmiechając się do błyskotliwej śmierci, jak dziecko uśmiecha się do jakiejś kosztownej zabawki.
Nastąpił ponowny okres zupełnej utraty zmysłów, — okres zbyt krótki, gdyż, powróciwszy do przytomności, nie zauważyłem, ażeby wahadło zniżyło się zbyt znacznie. Mimo to stać się mogło, iż ów okres czasu był długi, czułem bowiem obecność demonów, które, postrzegłszy moje zemdlenie, mogły wedle zachcianek powstrzymać ruch wahadła. Przytomniejąc, doznałem niemocy — o, niewymownej niemocy i znużenia, jak na skutek długiego głodu. Nawet wobec trwającej rozpaczy natura ludzka żebrała posiłku. Z dotkliwem natężeniem wyciągnąłem lewą dłoń tak daleko, jak pozwoliły na to więzy, i zawładnąłem ową drobną resztą, którą szczury raczyły mi zostawić. Gdym kęs do ust unosił, błysnęło mi w duszy jakieś bezkształtne przeczucie radości — nadziei. Atoli — cóż było wspólnego pomiędzy mną a nadzieją? Było to, jak rzekłem, przeczucie bezkształtne. Każdy z nas miewa takie przeczucia, które się nigdy nie kształtują. Czułem, że jest to myśl o radości — o nadziei,