Strona:PL Edgar Allan Poe-Opowieści nadzwyczajne tom I 114.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

które spłodził mogilny zabobon mnichów. Postaci demonów, pełne groźby — o kształtach kościotrupów i inne, rzeczywistsze potwory kaziły szczelnie całą rozciągłość murów.
Postrzegłem, iż kontury owych monstrów były dość wyraźne, lecz barwy — zblakły i odmieniły się w sobie, niby pod wpływem wilgoci. Zauważyłem wreszcie grunt pod nogami: — był kamienny. W samym środku ziała okrągła studnia, której paszczy uszedłem, nie było wszakże w więzieniu więcej nad jedną.
Ujrzałem to wszystko niewyraźnie i nie bez wysiłków, ponieważ w czasie snu w położeniu mego ciała zaszła zmiana szczególna. Leżałem obecnie, jak długi, na plecach, mając pod sobą rodzaj zrębu bardzo niskiego drzewa. Byłem doń przywiązany rzetelnie za pomocą długiej szarfy, podobnej do pasa. Szarfa owa kilkakroć okalała mi członki i kibić, pozostawiając jeno swobodę — głowie i lewej dłoni; musiałem mimo to uciec się do najwyższego wysiłku, aby zdobyć jadło, zawarte w glinianym półmisku, ustawionym w pobliżu — na ziemi. Postrzegłem z przerażeniem, że dzbana już nie