Strona:PL Edgar Allan Poe-Opowieści nadzwyczajne tom II 174.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w rozwartych strzelnicach i miotał przed się, odbity od swych szklistych powierzchni, poblask niezliczonych latarni wojennych, które się chwiały w swych obsadach. Lecz najbardziej zdjęła nas przerażeniem i podziwem ta okoliczność, że płynął na wszystkich żaglach wbrew temu, wszelkiej rzeczywistości przeczącemu morzu i wbrew tej burzy rozszalałej. Początkowo, gdyśmy go zoczyli, mogliśmy oglądać tylko jego dziób, ponieważ powoli wypełzał z czarnej i straszliwej otchłani, którą pozostawił w tyle.
Na jedną chwilę — chwilę natężonych przerażeń — przystanął na tym zawrotnym wierzchole, jakby odurzony własnem wniebowstąpieniem, potem drgnął — pochylił się — i wreszcie stoczył się wzdłuż po skłonie.
Nie wiem, co za nagły spokój opanował w tej chwili mego ducha. Odskoczywszy możliwie najdalej — ku tyłom okrętu, wyczekiwałem bez drżenia klęski, która nas miała zmiażdżyć. Nasz własny okręt — koniec końcem — zaprzestał walki z morzem i szedł na dno brzemieniem swego dziobu. Cios rozpędnej bryły ugodził go przeto w zatopioną część kadłuba i w nie-