Strona:PL Dziecie elfów Polny Kwiatek 010.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

to się stało, że z innemi do ciepłych krajów nie odleciał. Skrzydełko miał zranione o cierń ostry, więc latać dobrze nie mógł. Potem przyszło zimno, nie mógł znaleźć pożywienia i upadł zmęczony na ziemię. A co się dalej stało, nie pamiętał, — nie wiedział, jakim sposobem dostał się pod ziemię.
Przez całą zimę dziewczynka troskliwie opiekowała się biedną jaskółką, lecz musiała ukrywać swój dobry uczynek przed kretem i myszą polną, którzy nie lubili ptaszka.
Kiedy wróciła wiosna, i ciepłe słonko zaświeciło znowu, jaskółka pożegnała Odrobinkę, która otworzyła jej otwór w sklepieniu, starannie zatkany przez kreta. Natychmiast jasne i ciepłe promienie wśliznęły się do środka i rozweseliły posępne podziemie.
— Leć ze mną — rzekła serdecznie jaskółka. — Usiądź na mnie, a zaniosę cię daleko, do zielonego gaju. Tam żyć będziemy razem i będzie nam przyjemnie i wesoło.
— Nie mogę — odpowiedziała Odrobinka — byłoby bardzo smutno myszy polnej, gdybym ją tak porzuciła.
— Więc bądź zdrowa, kochana, dobra Odrobinko! — zaszczebiotała wesoło jaskółka i przez słoneczny otwór wzleciała ku górze i zniknęła w ciepłym blasku.
Dziewczynka została sama i długo patrzała za nią ze łzami w oczach. Tak polubiła ptaszka!
— Kiwit, kiwit! — rozległo się znów nad otworem, ale cień tylko przemknął i zniknął natychmiast.
Smutno teraz było maleńkiej. Mysz jej nie pozwalała oddalać się z norki, a dokoła rosło zboże takie gęste i tak wysokie, że dla Odrobinki stanowiło las prawdziwy, w którym nie widać jasnego słoneczka.
Tęskniła więc do światła i do słońca.
— Winszuję ci, moja droga — rzekła dnia pewnego stara mysz z zadowoleniem — kret oświadczył się o twoją rękę, i będziesz panią, co się zowie. Wielkie to szczęście dla takiej ubogiej dziewczyny! Trzeba tylko niezwłocznie zająć się wyprawą, bo do takiego domu musisz wejść zaopatrzona w bieliznę i wszelkie ubranie.
I zasiadła Odrobinka do wrzeciona, a mysz najęła jeszcze cztery duże pająki, ażeby przędły dla niej dniem i nocą. Poczciwie się zajęła losem ubogiej sieroty.
Kret odwiedzał je każdego wieczora i codziennie narzekał na palące słońce. Ono to zamieniało ziemię w pył i kamień, a ludzie byli temu radzi i nazywali latem tę nieznośną porę roku. Ale lato przeminie, przyjdzie jesień chłodna, i wtedy dopiero wyprawią wesele. Teraz o tem myśleć niewarto.
Dziewczynka okropnie się bała tej jesieni, bo nie miała ochoty zostać żoną kreta. Taki nudny, niezgrabny, ślepy; nie lubi słońca, kwiatów!
Codzień o wschodzie i zachodzie słońca stawała przed norką myszy i z tęsknotą patrzała