Strona:PL Bolesław Prus - Kłopoty babuni.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Pan konsyljarz dobrodziej zawsze... O, dobry Boże!
— A w boku was nie kole, hę?... A żołądek zapchany, co?... Pokaż-no pani język!... Czysty!... Puls?... Trochę przyśpieszony, ale to nic!... Zawsze głośno utrzymywałem, że Lancetowski jest rzeźnik i że gdybym ja był jego ojcem, to posyłałbym go na naukę nie do akademji, ale do wołobojni. Powiadasz pani, że gdyby to słyszał, mógłby mi proces wytoczyć, hę? Ale nie bój się, pani, ostrożny on! bobym mu przypomniał, że robił cięcie cesarskie w przypadku wodnej puchliny... Cha, cha, cha!... Pani to rozumiesz, hę?... Wszyscy felczerzy kiwali głowami, a o aptekarzach niema nawet co mówić! Stary Proszkowski umarł ze śmiechu, jak się o tem dowiedział. Co, pani Markierowicz, może nieprawda, hę?
— Jezus Maryja! — westchnęła moja przyjaciółka.
— Tak, tak!... On umie tylko krajać, a Sodowicz mikstury zapisywać. To też aptekarze wyrabiają dla Sodowicza lekarstwa rokiem naprzód, całemi szaflikami, — bo kiedy po przyjeździe do nas zapisał pierwszą receptę dla ośmioletniej panienki, — to we wszystkich aptekach zabrakło wody dystylowanej. Jak pani o tem myślisz, hę?... Ja zaś, panie dobrodzieju, przepisuję moim chorym ruch, sen, dobre jadło i czasem olej rycinowy, — zato też żaden farmak nie wydaje dla mnie balów, ani mi nawet na Nowy Rok nie winszuje. Jak się to pani podoba, hę?
Gdy bystre oko znakomitego lekarza powtórnie utonęło w labiryncie kratek, żona właściciela hotelu wtrąciła:
— Święta prawda, pan doktór bardzo szczęśliwy... O, dobry Boże!
— Djabła tam! Mówić doktorowi, że jest szczęśliwy, znaczy to samo, co nazywać kominiarza umytym a adwokata uczciwym. Kiedy jest praktyka, to pani nie masz dnia ani nocy spokojnej, pani nie dośpisz, pani nie dojesz, — tylko ciągle musisz dreptać od łóżka do łóżka, albo z wozu na wóz przeskakiwać jak kangur. A pani myślisz, że co z tego?... Wykuro-