Strona:PL Bolesław Prus - Kłopoty babuni.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

prawoznawca i odwrócił się do nas lewym bokiem. Pan Szczypka zrobił to samo.
— Jestem Pudencjanna Moździerznicka...
— Panie Szczypka! — przerwał mecenas — pisz pan: „Pudencjanna Moździerznicka, w asystencji i za upoważnieniem swego małżonka działająca...“
— To nie mąż, szanowny panie mecenasie, to pułkownik... zastępuje męża przez grzeczność! — zreflektowała uśmiechnięta Pudencjanna biegłego adwokata, który, usłyszawszy te wyrazy, wykręcił się ku nam jeszcze lepiej, podniósł okulary na czoło, uregulował w sposób bardzo uroczysty swoje naturalne narzędzia optyczne i tonem karcąco-informującym odparł:
— W takim razie nie możemy mówić o interesach!
— Dlaczego, panie najłaskawszy? — pyta strwożona dama, gwałtownie mrugając oczyma.
— Pan Szczypka zacytuje odpowiedni artykuł — rzekł mecenas i znowu odwrócił się tyłem.
— Artykuł tysiąc sto dwadzieścia cztery... — recytuje Szczypka, — „Niezdolnymi do zawierania umów są: małoletni, bezwłasnowolni, mężatki w przypadkach przez prawo wymienionych i w ogólności wszyscy ci, którym prawo zabroniło wchodzić w pewne umowy...“
Gdybym był pewny, że zdrowy chłopski rozsądek obowiązuje uczonych adwokatów i ich dependentów, zaprotestowałbym niewątpliwie przeciw tak sumarycznemu zastosowywaniu artykułu tysiąc sto dwadzieścia cztery; nieszczęściem, jest to kwestja, której nikt dotąd nie rozstrzygnął, nie mogłem więc brać jej za podstawę do dyskusji. Wyręczyła mnie jednak stara dama:
— Ja jeszcze wdowa!... ja jeszcze wdowa! — zawołała z młodzieńczą werwą zacna matrona, akcentując przytem w tak szczególny sposób nieodmienną część mowy jeszcze, jakgdyby szanowne wdowieństwo swoje uważała za syzyfowy kamień, który co rychlej należy zrzucić na barki pierwszego