Strona:PL Aleksander Dumas-Dama kameliowa.djvu/275

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zadała. Dumnym jest z tego, że on, starzec, żyje, kiedy ja, młoda, umieram.
„Brzydki czas znowu. Nikt nie przychodzi do mnie. Julia jak może tak czuwa nademną. Prudencya, której dziś nie mogę dawać tyle pieniędzy, co dawniej, zaczyna wyszukiwać powodów oddalenia.
„Dziś, gdy jestem blizką śmierci, choć doktorzy inaczej mówią, bo mam ich kilku, co najlepiej dowodzi, że choroba wzrasta, żałuję, żem usłuchała ojca twego, gdybym była wiedziała, że tylko jeden rok ukradnę z twego życia, nie oparłabym się chęci przepędzenia go z tobą i przynajmniej umarłabym na rękach przyjaciela. Wprawdzie, gdybyśmy razem ten rok przepędzili, nie umarłabym tak prędko...
„Niech się dzieje wola Boga!”

∗             ∗

5 lutego.
„O, przybywaj, przybywaj Armandzie, cierpię straszliwie, umieram, mój Boże! Byłam wczoraj tak smutną, że chciałam gdziekolwiek przepędzić wieczór, byle nie u siebie, który zawsze jest długi, jak wieczność. Książę był rano. Zdaje mi się, że widok tego starca, o którym śmierć zapomina, zbliża chwilę mego skonu.
„Pomimo gwałtownej gorączki, jaka mnie trawiła, kazałam ubrać się i zawieźć do Vaudeville’u. Julia uróżowała mnie nieco, bo wyglądałam jak trup. Poszłam do tej loży, gdzie ci naznaczyłam pierwszą naszą schadzkę; przez czas widowiska patrzałam na krzesło,