Strona:PL Aleksander Dumas-Dama kameliowa.djvu/246

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ulegasz wpływom dziewczyny bez serca i wychowania, wprawdzie jesteś pan w niej zakochany, ale to jeszcze nie powód, dla którego miałbyś dręczyć kobietę, która nie może się bronić.
— Niech panna Gautier przyśle mi swego hrabiego de N., a strony będą równe.
— Wiesz pan dobrze, iż tego nie zrobi. Tak więc, mój drogi Armandzie, zostaw ją w spokoju, gdy pan przejrzysz, będziesz się wstydził swego postępowania względem niej. Jest bladą, kaszle, niedaleko ona teraz zajedzie...
I Prudencya podała mi rękę, mówiąc:
— Odwiedź ją pan, będzie z tego bardzo szczęśliwa.
— Niemam ochoty spotkać się z hrabią de N.
— Pana de N. niema u niej nigdy. Nie może go znosić.
— Jeżeli Małgorzacie zależy co na widzeniu się ze mną, to wie, gdzie ja mieszkam, niech więc przyjdzie, bo noga moja nie postanie na ulicy d’Antin.
— A przyjmiesz ją pan dobrze?
— Zupełnie dobrze.
— No, to jestem pewną, że przyjdzie.
— Niech przyjdzie.
— Czy wychodzisz pan dzisiaj?
— Będę cały wieczór w domu.
— Idę jej o tem powiedzieć.
Prudencya wyszła.
Nawet nie napisałem o tem do Olimpii, że u niej nie będę wieczorem. Nie robiłem sobie subjekcyi z tą