Strona:PL Aleksander Dumas-Dama kameliowa.djvu/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A kto sprzedawał i zastawiał?
— Ja.
— Dla czegoś mnie nie uprzedziła?
— Bo mi Małgorzata zakazała.
— A dlaczego nie żądałaś pani odemnie pieniędzy?
— Bo ona tego nie chciała.
— Na cóż poszły te pieniądze?
— Na zapłacenie długów.
— Czy dużo ma długów?
— Jeszcze około trzydziestu tysięcy franków. Ach, mój drogi, uprzedzałam cię, nie chciałeś mi pan wierzyć, no więc teraz przekonałeś się. Tapicer, któremu zaręczył książę, został wyrzucony za drzwi, gdy pokazał się u księcia, a nazajutrz napisał mu, że nie odpowiada za pannę Gautier. Człowiek ten chciał pieniędzy, dałam mu ich nieco na rachunek, z tych kilku tysięcy, jakie od ciebie wzięłam, wreszcie, litościwe dusze ostrzegły go, że jego dłużniczka, opuszczona przez księcia, żyje z młodym człowiekiem bez majątku; inni wierzyciele słyszeli to samo, zażądali więc pieniędzy i grozili licytacyą. Małgorzata chciała wszystko sprzedać, lecz już nie było na to czasu, wreszcie sprzeciwiłam się temu. Jednakże trzeba było zapłacić, a nie chcąc brać od ciebie pieniędzy, sprzedała konie, szale i zastawiła klejnoty. Czy pan chcesz kwitów sprzedaży i kwitu z Mont de Piété?
I Prudencya sięgnęła do szuflady i pokazała mi te papiery.
— Ach, pan myślałeś — mówiła dalej z uporem kobiety, mogącej powiedzieć: miałam racyę — ach, pan