Strona:PL Aleksander Dumas-Dama kameliowa.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mi powiedzieć poprostu, z bezczelną otwartością pewnych kobiet, że czeka na kochanka i, zamiast wierzyć jej listowi, zamiast przechadzki po wszystkich ulicach Paryża, wyjąwszy po ulicy d’Antin, zamiast przepędzenia wieczoru z mymi przyjaciółmi, zamiast wreszcie pójść do niej nazajutrz o naznaczonej godzinie, bawiłem się w Otella, szpiegowałem ją i sądziłem, że ją tem ukarzę, gdy jej więcej nie zobaczę. Ale ona powinna być zachwyconą z tej rozłąki, powinna mnie uważać za straszliwego głupca i jej milczenie nie było pewnie zgryzotą lecz pogardą.
W takim razie należało mi zrobić jej jaki prezent, dający dowód mej wspaniałomyślności, a który pozwoliłby mi traktować ją jak zwyczajną utrzymankę i zerwać z nią całkowicie, lecz lękałem się obrazić, choćby tylko pozorem handlu, jeśli nie tej miłości, jaką miała dla mnie, to przynajmniej mojej, a ponieważ miłość ta była tak dalece czystą, że nie pozwalała na podział, nie mogła więc zapłacić podarunkiem swej piękności, swego szczęścia, chociaż tak krótkiego...
To wszystko mówiłem sobie w nocy i gotów byłem powtórzyć Małgorzacie.
Kiedy się dzień zrobił, trzeba się było chwycić czegoś stanowczego i skończyć albo z kobietą, albo z memi skrupułami, jeśliby zgodziła się na przyjęcie mnie u siebie.
Lecz wiesz dobrze, że człowiek opóźnia ile może krok stanowczy, a nie mogąc wytrzymać w domu i nie śmiąc iść do Małgorzaty, wynalazłem środek zbliże-