Strona:PL Aleksander Dumas-Dama kameliowa.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

śmiechem, któremu się nie mogłem oprzeć — wszak prawda, że mnie kochasz, i byłbyś szczęśliwym z przepędzenia ze mną trzech lub czterech miesięcy na wsi; ja także byłabym szczęśliwą z tej samotności we dwoje i nie tylko byłabym szczęśliwą, lecz potrzebuję tego dla mego zdrowia. Nie mogę opuścić Paryża na czas tak długi bez uporządkowania moich interesów, a interesa takiej kobiety jak ja, są zawsze dobrze zaszargane; otóż znalazłam środek pogodzenia wszystkich moich interesów z miłością dla ciebie, tak dla ciebie, nie śmiej się, oszalałam już dla ciebie... a ty przybierasz straszną minę i prawisz mi szumne słowa! Dziecko, po trzykroć dziecko, pamiętaj, że cię kocham i nie troszcz się o nic więcej. Rzecz więc ułożona, prawda?
— Wszystko co chcesz, wiesz o tem dobrze.
— A zatem, nim miesiąc upłynie, będziemy na wsi przechadzali się nad brzegiem stawu i pili mleko. Wydaje mi się to dziwnem, że ja tak mówię, ja Małgorzata Gautier; to ztąd pochodzi, mój przyjacielu, że jeśli życie w Paryżu, które mnie niby tak uszczęśliwia, jeśli mówię, życie to nie pali, to nudzi i wtedy tęsknię do życia spokojniejszego, któreby mi przypominało moje dzieciństwo. Bo widzisz, każdy miał swój wiek dziecinny, bez względu na to czemby później nie został. O, bądź spokojny, nie powiem ci, że jestem córką dymisyowanego pułkownika i że byłam wychowaną w Saint-Denis! Jestem biedną wiejską dziewczyną; przed sześciu laty nie umiałam się nawet podpisać. Uspakajasz się, prawda? Wiesz dlaczego do ciebie się