Strona:PL Aleksander Dumas-Dama kameliowa.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zrywała z hrabią, który jej daje na rok najmniej kilkadziesiąt tysięcy franków. Małgorzata kocha pana bardzo, lecz pański związek z nią tak w jej jak i twoim interesie, nie powinien być brany na seryo. Przecież swemi siedmioma lub ośmioma tysiącami franków, nie zdołałbyś pan wystarczyć na zbytki tej dziewczyny, toby nawet na utrzymanie jej powozu było za mało. Bierz pan Małgorzatę za to czem jest, za dobrą dziewczynę, dowcipną i ładną, bądź jej kochankiem przez miesiąc lub dwa, przynoś jej kwiaty, cukierki, loże, lecz nie myśl pan o niczem więcej i nie rób jej scen śmiesznej zazdrości. Wiesz przecie z kim masz do czynienia, Małgorzata nie jest cnotą!.. Podobasz jej się pan, kochasz ją bardzo, więc nie troszcz się o nic więcej. Jesteś łatwo obraźliwym a nawet jest ci z tem do twarzy, masz najprzyjemniejszą kochankę w Paryżu! Przyjmuje cię w przepysznem mieszkaniu, okryta brylantami, nie będzie cię kosztować ani grosza, jeśli zechcesz i jeszcze nie jesteś z tego zadowolony... Cóż u licha, chcesz pan za wiele!...
— Masz pani słuszność, lecz trudno; myśl, że człowiek ten jest jej kochankiem, sprawia mi okropną boleść.
— Najprzód — odrzekła Prudencya — czyż on jest jeszcze jej kochankiem? Potrzebuje go i nic więcej. Od dwóch dni ona zamyka przed nim drzwi; przyszedł dziś rano i nie mogła inaczej zrobić, jak przyjąć lożę i pozwolić mu, by jej towarzyszył. Odprowadził ją, wszedł na chwilę do niej i długo tam nie