Strona:PL Aleksander Dumas-Dama kameliowa.djvu/092

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ciem, którego wstrzymać nie mogłem — nie znam jeszcze wpływu, jaki wywrzesz na moje życie, lecz wiem o tem, że niema nikogo w tej chwili, nie wyjmując nawet siostry, ktoby mnie więcej nad ciebie obchodził. I to tak jest od czasu, jakiem cię zobaczył. A więc na Imię Boże, oszczędzaj się i nie żyj tak jak żyjesz.
— Jeśli się będę oszczędzać, to umrę. Gorące życie, jakie pędzę, utrzymuje mnie tylko. Wreszcie, oszczędzanie się dobrem jest dla kobiet światowych, mających rodzinę i przyjaciół, ale my! Jak tylko nie możemy służyć próżności, lub rozkoszy naszych kochanków, opuszczają nas zaraz i po długich dniach następują długie wieczory. Ja to znam dobrze; posłuchaj, leżałam dwa miesiące w łóżku, przy końcu trzeciego tygodnia nikt nie zajrzał do mnie.
— To prawda, że jestem dla ciebie niczem — mówiłem dalej — lecz gdybyś chciała, strzegłbym cię jak brat, nie opuszczę cię i wyleczę. Wtedy, jeśli będziesz miała siły, rozpoczniesz na nowo to życie, jakie pędzisz, jeśli ci się spodoba; lecz jestem tego pewny, że wolisz egzystencyę spokojną, która uczyni cię szczęśliwą i pozwoli dłużej zachować twą piękność.
— Mówisz tak teraz, bo jesteś smutny, lecz nie miałbyś cierpliwości, którą się chełpisz.
— Pozwól sobie przypomnieć, Małgorzato, że kiedyś chorowała przez dwa miesiące, ja codzień przychodziłem pytać się o twoje zdrowie...
— To prawda, lecz dlaczego nie wstąpiłeś ani razu?