Strona:PL Adam Asnyk-Poezje t.3.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Powracająca dziatwa ze szkoły
Przez drzwi zagląda z rozkoszą...
Bawi ją widok ognia wesoły
I miechów, co się podnoszą,
I pryskających na wszystkie strony
Iskier ze sztaby czerwonéj.

W niedzielę za to, w skupieniu ducha
Czeladce on towarzyszy,
Świątecznych modłów i kazań słucha...
A kiedy śpiewy posłyszy,
Głos córki w świętem poznając pieniu,
W głębokim duma wzruszeniu.

Tensam, co matka, głos ma dziewczyna;
Lecz matka śpiewa u Boga...
Więc z rozrzewnieniem o tej wspomina,
Co jeszcze w grobie mu droga —
I szorstką dłonią ociera oczy,
Skąd łza po twarzy się toczy.

Tak w trudzie, smutku, cichem weselu,
Przez życie idzie swym torem;
Rano — zadanie świeże na celu,
A koniec pracy — wieczorem;
I co dzień świeże zbierając żniwo
Na noc zarabia szczęśliwą.