Strona:PL-Denis Diderot-Kubuś Fatalista i jego Pan.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

GOSPODYNI. — Ja zaś życzę panom dobrej nocy. Późno jest, mnie zaś trzeba być ostatniej w łóżku, a pierwszej na nogach. Cóż za przeklęte rzemiosło. Dobranoc, panowie, dobranoc. Przyrzekłam, nie wiem już przy jakiej sposobności, historję osobliwego małżeństwa; zdaje mi się, że dotrzymałam słowa. Panie Jakóbie, myślę że pan nie będzie miał kłopotu z zasypianiem; oczy już się nawpół zamykają. Dobranoc, panie Jakóbie.
PAN. — Zatem, pani gosposiu, niema sposobu dowiedzenia się pani dziejów?
GOSPODYNI. — Nie.
KUBUŚ. — Pan masz szalone zamiłowanie do opowieści!
PAN. — To prawda; uczą mnie i bawią. Człowiek z talentem opowiadania, to rzadki człowiek.
KUBUŚ. — I oto czemu ja nie lubię opowiadań, chyba własne.
PAN. — Wolisz licho mówić, niż milczeć.
KUBUŚ. — Przyznaję.
PAN. — A ja wolę raczej słuchać lichego mówienia, niż żadnego.
KUBUŚ. — Bardzo szczęśliwie dla nas obu.

Nie wiem, gdzie gospodyni, Kubuś i jego pan podziele oczy, aby nie dostrzedz jednej jedynej rzeczy, jaką możnaby powiedzieć na korzyść panny Duquênoi. Czyż ta dziewczyna pojmuje coś z krętych planów pani de La Pommeraye przed ich rozwiązaniem? Czy nie wolałaby przyjąć poprostu propozycje margrabiego i mieć go raczej za kochanka niż za męża? Czy nie znajduje się nie-