Strona:PL-Denis Diderot-Kubuś Fatalista i jego Pan.djvu/048

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kości mu pogruchocę! to go nie minie; och, kości pogruchocę!“ Następnie, szukał zegarka w kieszonce, gdzie go nie było, i popadał stopniowo w ostateczną rozpacz, nie wiedział bowiem co począć bez zegarka, tabakierki i Kubusia; były to trzy wielkie pociechy jego życia, które spływało na zażywaniu tabaki, spoglądaniu na godzinę i zadawaniu pytań Kubusiowi: a to we wszystkich możliwych kombinacjach. Pozbawiony zegarka, musiał się tedy ograniczyć do samej tabakierki, którą otwierał i zamykał co minutę, ot, jak i ja czynię kiedy się nudzę. Wieczorna pozostałość tabaki w mojej tabakierce stoi w stosunku prostym do zabawy, lub odwrotnym do nudy w ciągu dnia. Błagam cię, czytelniku, abyś się oswoił z tym sposobem mówienia zapożyczonym z geometrji, podoba mi się bowiem jego ścisłość i będę się nim nieraz posługiwał.
No i cóż? masz już dosyć pana; a że sługi coś długo nie widać, czy chcesz abyśmy podążyli ku niemu? Biedny Kubuś! w chwili gdy o nim mówimy, wykrzyknął boleśnie: „Było tedy napisane w górze, iż, jednego i tego samego dnia, przytrzymają mnie jako złodzieja i bandytę, zaprowadzą do więzienia, i w dodatku obwinią o uwiedzenie dziewczyny!“
Gdy, wolnym truchcikiem, zbliżał się do zamku... nie... do miejsca ostatniego noclegu, minął go jeden z owych wędrownych kramarzy, kupczących wszelkim towarem i krzyknął: „Panie szlachcicu, mam podwiązki, paski, łańcuszki do zegarków, tabakierki najnowszej mody, dewizki, pierścionki, pieczątki. Oto zegarek: złoty, cyzelowany, z podwójną kopertą, jak nowy...“ Kubuś odparł: „Szukam właśnie