Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 18 - W dolinie łez. Od r. 1863-1901.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lub prawi kłamstwa historyczne, na których się teraz poznają; zawsze żegnają ją z żalem.
Piękny, obszerny salon, kilkadziesiąt osób, 20 do 30 seminarzystów. Tutaj po każdym zjeździe spędzają wieczór ostatni.
Już po wszystkich odczytach, nauka skończona, dziś wieczór przyjemności, zebranie towarzyskie.
Ktoś odczytał pięknie jakiś ustęp z Mickiewicza, Słowackiego lub Krasińskiego, potem rozmawiano o nim, wogóle o poetach, pięknych dziełach. Ktoś deklamuje.
Po kolacji znowu rozmowa o tem wszystkiem, co ich zajmuje, czasem o wypadkach w kraju, jeśli stało się coś ważniejszego.
Pan domu, muzyk utalentowany, siada do fortepianu. Melodje polskie. Trochę chóralnego śpiewu i — rozejść się trzeba, zanim zamkną bramy, a tu właśnie w chłopcach największy animusz, gadaliby do rana. Któryś zaczyna znowu deklamować:

„Warszawa jedna twojej mocy się urąga,
Podnosi na cię rękę i koronę ściąga,
Koronę Kazimierzów, Chrobrych z twojej głowy,
Boś ją ukradł i skrwawił, synu Wasylowy!“


I wszyscy czują, że bez szabli i bagnetu ściągają koronę z krwawej głowy cara. Są dumni z siebie, ze swojej przyszłej pracy.
Na pożegnanie kilka słów serdecznych. Wzburzone serca uspokajać trzeba, zalecać pracę spokojną, wytrwałą, bo taka nasza droga, która prowadzi do celu.
Trwało to lat kilkanaście, aż do wielkiej wojny, i rząd się nie domyślał, co się dzieje w seminarjach, jaki zawód go czeka ze strony tych nauczycieli, których sam wychowywał, na których tak liczył!
Tak więc naród znowu żył tem samem życiem, co przed rokiem 30-ym i 63-im, Berg, Hurko i Apuchtin nic nie dokazali, nie zniszczyli polskości,