Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 18 - W dolinie łez. Od r. 1863-1901.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nagle ktoś drzwi otwiera — na progu stójkowy. Sam tylko. Wypatrzył, przyszedł sprawdzić.
Dzieci pobladły, nauczycielka milczy.
— Tajna szkoła?
Nikt mu nie odpowiada.
Wtem dzieci klękają, zaczynają głośno odmawiać modlitwę: Pod Twoją obronę, Święta Boża Rodzicielko...
Stójkowy zdejmuje czapkę, chwilę stoi, potem cofa się cicho i drzwi za sobą zamyka.
Jutro przyjmie rubla, a może trzy ruble!
W taki sposób uczy się przeszło tysiąc dzieci w Warszawie. Płacą po złotówce miesięcznie, czasem i tego nie mogą. Nauczycielki płatne, bo to nie wielkie panie, — pracownice; mieszkania także płatne, bo u ludzi biednych, tam najbezpieczniej. Czasem trzeba opłacać stróża, stójkowego, żeby nic nie widzieli. Skądże na to wszystko pieniądze?
Składki, a resztę daje jakiś koncert czy zabawa publiczna, pod pozorem dobroczynności urządzona. Zaczęła się ta praca jeszcze wcześniej, potem z T. O. N. się złączyła.

Na wielkiej mapie w lokalu Zarządu oznaczają się też miejscowości, gdzie umieszczono małe bibljoteczki. Są w fabrykach, przy szkołach, po wsiach u gospodarzy, zawsze niby własność jednej osoby: gospodarza, nauczyciela, robotnika, księdza. Bywają i we dworze. Czytelnicy zmieniają książki raz na tydzień. Są one cenzurowane, lecz głównie historyczne i bardzo starannie wybrane: każda jest zajmująca, a mówi coś dobrego i pięknego.
To też gdzie umieszczono bibljoteczkę, stamtąd zwykle płyną pieniądze. Czytelnicy nabrali ochoty do czytania i własnym kosztem sprowadzają sobie nowe książki.
Najodważniejsi mają osobno schowane książki niecenzurowane. Te nie każdemu dać można, ale jak się podobają!