Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 18 - W dolinie łez. Od r. 1863-1901.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że trudno poruszyć się z miejsca. Jakieś słowo zaklęcia — i znieruchomiał świat cały.
Nakoniec zwolna, w milczeniu, z powagą rozpływa się ta wielka, cicha masa ludu. Nikt nie przemówił słowa.
Wtem ktoś rzucił kwiaty, ktoś położył wieniep. W mgnieniu oka stos kwiatów ściele się u stóc. pomnika tak cicho, jakby padały płatki śniegu.

.................


A wieczorem wilje.
W kilku prywatnych mieszkaniach zgromadzono przyjezdnych gości; przedstawiciele Warszawy wszędzie są gospodarzami. Wśród gości mamy chłopów prawie ze wszystkich powiatów, robotników z rozmaitych miast fabrycznych, inteligencję z Królestwa i Litwy, ze wszystkich trzech zaborów. Dobierają tak gości, żeby przy każdym stole gromadzili się ludzie różnych stanów, z oddalonych od siebie części kraju. Może nieprędko spotkają się znowu, niechaj spojrzą na siebie, niechże się poznają, niechaj powiedzą sobie bratnie słowo.
Przy każdym stole jest też paru mówców, którzy zaczną, ośmielą gości, stworzą serdeczny nastrój. Potem już samo pójdzie.
Schodzono się ostrożnie, żeby nie zwracać uwagi, lecz prędko zapomniano zupełnie o ostrożności. Dziwna radość i ufność ogarnęła wszystkich, otworzyły się serca, popłynęły słowa gorące i mądre. Przemawiali śmiało chłopi, robotnicy, zadziwiali mądrością zdania, ofiarnością prawdziwie polskiej duszy.
W niektórych mieszkaniach drzwi prosto na schody były szeroko otwarte. Co chwila ktoś przychodził z innej wilji zobaczyć, co tu słychać, przyniósł jakieś słowo od tamtych braci. A często i nie wiedziano, kto wchodzi, i nie pytano o to. Poczucie niebezpieczeństwa zniknęło.