Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 18 - W dolinie łez. Od r. 1863-1901.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Las potrzebuje także gospodarstwa, a pan nie może w nim gospodarować, bo gospodarują w nim chłopi. Nawet i sprzedać lasu pan nie może.
Szuka drogi do zgody. Na pastwisko odda im łąkę, kawał lasu, albo drzewa będzie dostarczał podług umowy, — albo też da każdemu po parę morgów gruntu, byle się zrzekli pastwiska.
Pan daje bardzo korzystne warunki, woli stracić, byle raz skończyć te spory; chłopi też widzą, że dostaliby dużo, ale — we wsi jest strażnik, który czuwa nad tem, żeby do zgody nie doszło. Poto jest; taki jego obowiązek.
Strażnik zawsze się stara, żeby mu chłopi ufali; jest mądrzejszy, wie, czego chce, radzi chytrze i pije z nimi, o panu i o cesarzu wiele opowiada, na wszystkiem się zna.
Strażnik się z nich śmieje, że pozwalają się panu oszukać. Poco się wyrzekać lasu, kiedy on cały do nich wkrótce należeć będzie? Na nic się nie zgadzać, nic nie podpisywać, bo co pan wymyśli, to chytrość i zguba.
Chłopi czasem wierzą, czasem niezupełnie, ale boją się podpisywać i nie może przyjść do ugody. Spory i nieufność będą trwały wiecznie.
I pola też tak rozmierzono, „w szachownicę“, żeby pan musiał przejeżdżać przez chłopskie, a chłop przez pańskie, i znowu o granice będą sprzeczki.
Czuwa też strażnik nad tem, żeby pana nie wybrano sędzią gminnym, żeby wójt był głupi i nie umiał czytać, a pisarz łapownik i pijak. Ma dużo ważnych obowiązków.
A Moskal mówi sobie: — Jest dobrze. Szlachtę zniszczyłem, chłop mój, — nie potrzebuję lękać się powstania i nikt mi kraju tego nie odbierze.