Strona:Martwe dusze.djvu/208

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sita, koszyki plecione i z cienkiéj gęstéj osiny i wiele jeszcze innych używanych na potrzeby bogatéj i biednéj Rosyi. Pytać się godzi, na co może być potrzebną dla Pliuszkina taka moc tych naczyń! Gdyby miał nawet dwa takie majątki i tak by przez całe swoje życie nie spotrzebował, lecz jemu zdawało się to jeszcze za mało. Nie kontentując się tem, on jeszcze chodził po ulicach swojéj wioski, wszędzie zaglądał, to pod most, to na śmietniki, wszytko chciał, co tylko zobaczył, to starą podeszew, to łachman wyrzucony przez jaką babę, to nareszcie, nawet okruchy stłuczonego garnka, i wszystko składał na kupe w rogu swojego pokoju. „Już rybak poszedł na polowanie,“ mówili chłopi, gdy go spostrzegli idącego na zdobycz: i w saméj rzeczy, po nim nie potrzeba było zamiatać ulic: jeżeli zdarzyło się przejeżdżającemu oficerowi zgubić ostrogę, wnet ostroga zjawiła się w znajoméj nam kupie; jeżeli baba jaka zagapiła się i zostawiła przy studni wiadro, on zabierał i wiadro. Zresztą jeżeli chłopi zaraz go na miejscu oskarżali, on z nimi się nie kłócił i przedmiot zabrany oddawał, ale jeżeli już raz dostał się do kupy, to wszystko było skończone: przysięgał się, że rzecz jego, kupiona wtedy i wtedy, tam i tam, albo dostała mu się po jego dziadku. W pokoju zaś swoim podnosił