Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/373

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wszędzie, to z przeproszeniem wychodki, nie co innego.
Zapomniałem napisać o przewiewie u dołu dla zabezpieczenia od wilgoci i psucia się podłóg. Otóż jest tak: we wszystkich ścianach zakładu są otwory u dołu nad fundamentami, ale pod podłogą, między ziemią a podłogą zostawiona wszędzie próżnia 60 ctm. głębokości, w której będzie ustawiczny przeciąg wiatru przez te otwory w ścianach i tym sposobem da Bóg, że będzie sucho wewnątrz. Pioruny walą nieźle, ale szkody niema i da Bóg, nie będzie, bo będą wszędzie konduktory na dachach, obecnie jest ich już trzy umocowanych. Widać ich na fotografji, ale bardzo słabo. Wcinać się w górę jeszcze trzeba sporo, jak widzi Ojciec na fotografji i dlatego korzystamy z deszczowej pory póki ziemia nieco miększa.
Fotografje, które Ojcu posyłam, robione w obecnej porze, o czem najlepiej świadczy kałuża, którą widać na fotografji. Słupy chodnika odbijają się we wodzie. Ot tyle niby na razie wiadomości, a raczej sprawozdania o robotach mogę Ojcu przesłać. Jak Bóg pozwoli postąpić naprzód, to znowu Ojcu poszlę ciąg dalszy tego. Chciałby Ojciec wiedzieć może, co oprócz tego u mnie słychać, to odpowiedź na to krótka, mianowicie: grzmoty i pioruny.
Pewnego dnie w połowie stycznia b. r. było tak: od samego wschodu słońca do południa nie było zbyt gorąco, ale dość parno i cisza taka, że ani listek się nie poruszył, najmniejszego wiaterka nie było. Między godziną 12 a 1 zaczęły się błyskawice i grzmoty. Nic w tem zgoła nie widziałem dziwnego, bo jesteśmy w porze deszczowej. Sądzi-