Strona:Król Lir (William Shakespeare) 110.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Edmund.Ściśle biorąc,
Wprzódbym powinien wiedzieć, jak się zowiesz;
Ponieważ jednak twoja powierzchowność
Tak jest rycerską i niepospolitą,
I mowa twoja zdradza ród szlachetny,
Pogardzam przeto formą wymaganą
W tego rodzaju spotkaniach, przy której
Roztropnośćby mi radziła obstawać.
W oczy odbijam ci twój zarzut zdrady,
Jako piekielny fałsz, który zaledwie
Drasnął mię a nie zranił, a któremu
Ten mój miecz zaraz utoruje drogę
Tam, gdzie na wieki spocznie. — Niech zatrąbią!
(Odgłos trąb. Walczą. Edmund pada).
Goneryla. Ratujcie go! ratujcie! — (Do Edmunda). To był podstęp,
Podstęp, Glosterze. Według praw rycerskich,
Nie byłeś wcale w obowiązku walczyć
Z nieznanym przeciwnikiem. Oszukany,
Nie pokonany zostałeś.
Ks. Albanii.Milcz, Pani,
Albo ci usta zatkam tym papierem. —
(Do Edmunda, pokazując mu list Goneryli).
Patrz, mości panie. — (Do Goneryli). Poczwaro, przeczytaj
Ten jawny dowód twojej nieprawości. —
(Oddaje jej list).
Nie drzyj go; znasz to jejmość, jak uważam.
Goneryla. Choćby tak było, ja tu jestem panią,
Nie ty, nikt nie ma prawa mię pociągać
Do tłómaczenia.
Ks. Albanii.Nędzna! a więc znasz to?
Goneryla. Nie pytaj mnie, co znam.
(Wychodzi).
Ks. Albanii (do jednego z rotmistrzów). Idź waćpan za nią:
Jest zrozpaczoną, daj na nią baczenie.
(Rotmistrz wychodzi).
Edmund. Jam to uczynił, o co mię oskarżasz
I więcej, znacznie więcej; czas pokaże:
Już on się dla mnie kończy. Ale ktoś ty,
Coś mi tak przeciął przyszłość? Jeśliś szlachcic,
To ci przebaczę.
Edgar (podnosząc przyłbicę). Użalmy się wzajem.