Ta strona została uwierzytelniona.
Pierwszy sługa. Sam nie wiem, na co bym się gotów ważyć,
Byleby ulżyć temu biedakowi.
Byleby ulżyć temu biedakowi.
Drugi sługa. Jeżeli ona długi czas pożyje
I umrze zwykłym trybem, niezawodnie
Ze wszystkich kobiet staną się potwory.
I umrze zwykłym trybem, niezawodnie
Ze wszystkich kobiet staną się potwory.
Pierwszy sługa. Pójdźmy w czem pomódz staremu hrabiemu;
Sprowadźmy tego waryata, co krąży
W pobliżu zamku; on go zaprowadzi,
Gdzie zechce; jego prostackie szaleństwo
Da się tu w porę użyć.
Sprowadźmy tego waryata, co krąży
W pobliżu zamku; on go zaprowadzi,
Gdzie zechce; jego prostackie szaleństwo
Da się tu w porę użyć.
Drugi sługa. Idź i zrób tak.
Ja pójdę przynieść trochę lnu i białka,
By go opatrzyć w tym żałosnym stanie.
Bogowie, miejcie nad nim zmiłowanie!
Ja pójdę przynieść trochę lnu i białka,
By go opatrzyć w tym żałosnym stanie.
Bogowie, miejcie nad nim zmiłowanie!
Dzika okolica.
(Wchodzi Edgar).
Edgar. Przecież tak lepiej: lepsza jawna wzgarda,
Niż ubarwiona pochlebstwem. Najlichsza,
Najniżej pchnięta od losu istota
Żyje w nadziei ciągłej, nie w obawie.
Żałosna zmiana dotyka jedynie
Wyższych, maluczkim śmiech wraca na usta.
Święć się więc wolne, otwarte powietrze,
Co mnie otaczasz! wichrzeń twych i wstrząśnień
Nie mam ci za złe. — Lecz któż to się zbliża? —
(Wchodzi Gloster, wsparty na ramieniu starca).
Mój ojciec w takim opłakanym stanie?
O, świecie, świecie, świecie! Gdyby twoje
Dziwne koleje i kapryśne przejścia
Nie kazały nam nienawidzieć ciebie,
Któżby cierpliwie znosił brzemię wieku?
Niż ubarwiona pochlebstwem. Najlichsza,
Najniżej pchnięta od losu istota
Żyje w nadziei ciągłej, nie w obawie.
Żałosna zmiana dotyka jedynie
Wyższych, maluczkim śmiech wraca na usta.
Święć się więc wolne, otwarte powietrze,
Co mnie otaczasz! wichrzeń twych i wstrząśnień
Nie mam ci za złe. — Lecz któż to się zbliża? —
(Wchodzi Gloster, wsparty na ramieniu starca).
Mój ojciec w takim opłakanym stanie?
O, świecie, świecie, świecie! Gdyby twoje
Dziwne koleje i kapryśne przejścia
Nie kazały nam nienawidzieć ciebie,
Któżby cierpliwie znosił brzemię wieku?
Starzec. O, drogi panie, byłem twym dzierżawcą
I twego ojca przez lat osiemdziesiąt.
I twego ojca przez lat osiemdziesiąt.