Strona:Król Lir (William Shakespeare) 070.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Kent. Dogódź mu, hrabio, niech z sobą zabierze
Tego biedaka.
Gloster.Niechże idzie z nami.
Kent. Pójdź waść.
Gloster.Nie mówmy teraz nic — milczenie.
Edgar. Czajld Roland szedł do ciemnej wieży:
Zwykł on był mówić, marszcząc brwi:
Brytańskiej wietrzę zapach krwi.
(Wychodzą).


SCENA V.
Pokój w zamku Glostera.
(Wchodzi ks. Kornwalii i Edmund).


Ks. Kornwalii. Muszę się na nim zemścić, nim jego dom opuszczę.
Edmund. Kiedy pomyślę, jak to ludzie uważać będą, że uczucie obowiązku przeważyło we mnie głos natury, jakiś strach mnie ogarnia.
Ks. Kornwalii. Teraz widzę, że twój brat, Edmundzie, nie zupełnie ze złego serca godził na jego życie; było to raczej skutkiem oburzenia, jakie w nim naganne usposobienie starca obudzało.
Edmund. Jak prześladowczym jest mój los, że muszę prawości mojej żałować! Oto list, o którym mówił, świadczący o jego konszachtach z partyą francuską. O, bogdajby ta zdrada nie istniała lub bogdajby nie mnie przypadło o niej donosić!
Ks. Kornwalii. Pójdź ze mną, kochany Edmundzie, do księżnej.
Edmund. Jeżeli osnowa tego listu jest prawdziwą, masz przed sobą ważne zadanie, mości książę.
Ks. Kornwalii. Prawdziwa czy błędna, w każdym razie czyni cię ona hrabią Gloster. Dowiedz się, gdzie jest twój ojciec, aby go można niezwłocznie przytrzymać.
Edmund (do siebie). Jeżeli go znajdę niosącego pomoc królowi, tembardziej to wzmocni ciążące na nim podejrzenie. — (Głośno). Będę trwał w wiernopoddańczych uczuciach, jakkolwiek bolesną będzie walka pomiędzy niemi a uczuciami syna.