Strona:Król Lir (William Shakespeare) 061.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Kent.Nie, nie później.
Byś się przekonał, że jestem czemś więcej,
Niż się wydaję, weź ten trzos, rycerzu,
I przyjm ode mnie to, co się w nim mieści.
Skoro zobaczysz Kordelię (a nie wątp,
Że to nastąpi), pokaż jej ten pierścień,
A ona-ć powie, co to był za jeden,
Co mówił z tobą. — Cóż to za szturm! Idę
Poszukać króla.
Rycerz.Daj mi rękę, panie.
Nie masz-li więcej nic do powiedzenia?
Kent. Idź waćpan w tamtą stronę, ja w tę pójdę;
Komu się uda pierwej znaleźć króla,
Ten niech drugiemu krzyknie: hop!
(Wychodzą w przeciwne strony).


SCENA II.
Ta sama okolica w innej stronie. Burza nieustająca.
(Wchodzą: król Lir i Błazen).


Król Lir. Dmijcie, wichrzyska, aż wam miechy pękną!
Dmijcie, wściekajcie się! Plujcie powodzią
Wy, katarakty, i wy, uragany,
Aż zatopicie wieże po szczyt kopuł!
Wy, siarką tchnące, jak myśl chyże błyski,
Zwiastuny dęby druzgocących bełtów,
Osmalcie biały mój włos! a ty, gromie
Wszystko niszczący, spłaszcz twardy krąg świata,
Zgnieć wszelkie kształty przyrodzenia, zniwecz
Wszelkie zarody niewdzięcznej ludzkości!
Błazen. O, wujaszku, jałowcówka we dworze lepsza, niż deszczówka na dworze. Kochany wujaszku, wejdź do izby i proś córek o błogosławieństwo; jest to jedna z tych nocy, co ani nad mędrcem, ani nad głupcem nie mają litości.
Król Lir. Grzmijcie pioruny! lej, dżdżu! pryskaj, ogniu!
Deszcz, wiatr, grom, ogień, to nie moje córki.
Ja was, żywioły, nie winię o srogość:
Nic wam nie dałem, nie zwałem was dziećmi;
Wy obowiązków względem mnie nie macie:
Ciągnijcie dalej swe straszne igrzyska.