Strona:Król Lir (William Shakespeare) 051.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Tatuś chodzący w łatach
Nabawia dzieci ślepoty,
Niech chodzi w złotych szatach,
A będzie znał ich pieszczoty.
Fortuna, sprosna dyablica,
Od biednych odwraca lica.
Ale co się tyczy córek twoich, te ci policzków nie szczędzą.
Król Lir. O, jak ta kolka prze mnie aż do do serca!
Precz, licho! żywioł twój zamarł już we mnie.
Gdzie jest ta córka?
Kent.Z hrabią, Panie, w zamku.
Król Lir. Nie idźcie za mną, pozostańcie tutaj.
(Wychodzi).
Rycerz. Nie uczyniłżeś nic więcej, jak tylko
To, co mówiłeś?
Kent.Więcej nic. Dlaczego
Król się z tak małym pocztem tu wyprawił?
Błazen. Gdybyś był wsadzony w dyby za to pytanie, nie dziwiłbym się bynajmniej.
Kent. Dlaczego, błaźnie?
Błazen. Trzebaby ci pójść na naukę do mrówki, abyś wiedział, że się nie pracuje w zimie. Kto idzie za węchem, tego wzrok prowadzi, wyjąwszy ślepych; a z pomiędzy dwudziestu nosów niema i jednego, któryby nie poczuł kogoś, co cuchnie. Nie czepiaj się wielkiego koła, gdy się stacza z góry, bo cię pociągnie z sobą na złamanie szyi; ale kiedy wielkie koło idzie pod górę, dzierż się go i gramol się za niem. Jeżeli jaki mędrzec da ci lepszą radę, to mi zwróć moją:
Niech za nią idą hultaje,
Ponieważ ją błazen daje.
Kto, lubiąc na dwóch stołkach siadać,
Dla zysku tylko służy,
Ten drapnie, gdy deszcz zacznie padać,
I rzuci cię wśród burzy.
Ja wytrwam w szczęściu nieprzyjaznem,
Niech mędrzec tył podaje:
Odstępny kiep się staje błaznem,
Kpem błazen się nie staje.
Kent. Gdzie ty się tego, błaźnie, nauczyłeś?
Błazen. Nie w dybach, błaźnie.
(Król Lir powraca, Gloster za nim).
Król Lir. Nie chcieć wyjść do mnie? Słabi są? znużeni?