Strona:Król Lir (William Shakespeare) 042.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Jakie mam, ziemie, wraz z całą iścizną,
Twoją, Edmundzie, stały się puścizną.
(Wchodzą: książę Kornwalii i Regana ze swoim orszakiem).
Ks. Kornwalii. Witaj, mój zacny przyjacielu! Cóż to?
Ledwiem tu przybył (a to nastąpiło
Przed chwilą), dziwne doszły mnie nowiny.
Regana. Jeżeli to jest prawda, niema kary,
Którejby nie był godzien winowajca.
Jakże się miewasz, milordzie?
Gloster.O, Pani,
Cios ten mię złamał; stare serce moje
Spękane.
Regana.Jakto? Onże, ulubieniec
Mojego ojca, godził na twe życie?
On, co mu ojciec mój dał imię? Edgar?
Gloster. O, Pani, wstydby rad to mieć ukrytem.
Regana. Czy on czasami nie miał związków z zgrają
Tych rozpasanych rycerzy, co tworzą
Orszak mojego ojca?
Gloster.Nie wiem, Pani.
To zgroza! zgroza!
Edmund.Tak jest, Pani, miał je.
Regana. Nie dziw więc, że był skłonny do niecnoty:
Oni to zabić mu kazali starca,
By mienie jego zająć i roztrwonić.
Dziś w wieczór właśnie dostałam od siostry
Bliższą wiadomość o nich, skutkiem której
Nie myślę nigdy być w domu podtenczas,
Gdy oni zjadą w gościnę.
Ks. Kornwalii.Ja także,
Możesz być pewną. Edmundzie, słyszałem,
Że postąpiłeś sobie względem ojca
Prawdziwie po synowsku.
Edmund.Mości książę,
To było moim obowiązkiem.
Gloster.Odkrył
Jego knowania i odebrał oto
Tę ranę, chcąc go przytrzymać.
Ks. Kornwalii.Czyś posłał
W pogoń za zdrajcą?
Gloster.Nieinaczej, Panie.
Ks. Kornwalii. Jeżeli będzie schwytany, złość jego
Nie będzie nadal szkodliwą nikomu.