Strona:Król Lir (William Shakespeare) 036.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   30   —
Król Lir. Jakto? za jednym machem pięćdziesięciu
Moich rycerzy i to w dwóch tygodniach?
Ks. Albanii. O, Panie, co to jest?
Król Lir.Dowiesz się zaraz. —
(Do Goneryli).
Do wszystkich śmierci! Aż się wstydzić muszę,
Że ty do tego stopnia mogłaś zatrząść
Mym męskim duchem; że te zły gorące,
Które się gwałtem z mych ócz dobywają,
Płyną przez ciebie. Niech cię tknie zaraza!
Niezdolne nigdy się zabliźnić rany
Ojcowskich przekleństw niech przejmą i przeżrą
Wszystkie organa twoje! — A wy stare,
Dziecinne oczy, jeślibyście jeszcze
Raz uroniły łzy nad tem, co zaszło,
Wyrwę was z niemi i w proch rzucę, byście
Błotem się stały. — Ha! niech i tak będzie!
Mam inną córkę, która, pewny jestem,
Będzie uprzejmą dla mnie i powolną.
Skoro jej twoje obejście się ze mną
Będzie wiadomem, paznokciami ona
Rozszarpie twoją twarz wilczą. Zobaczysz,
Znów ja przybiorę właściwą mi postać,
Której, rozumiesz, że zbyłem na zawsze.
Ręczę ci za to.
(Wychodzi).
Goneryla.Słyszałeś, milordzie?
Ks. Albanii. Przy całej mojej miłości dla ciebie,
Nie mogę tak być stronnym, Gonerylo.
Goneryla. Dajmy już temu pokój! — Hej! Oswaldzie!
(Do błazna).
A Waszmość z głupia-francie idź za panem.
Błazen. Zaczekaj, wujaszku, zaczekaj! weź z sobą swego błazna.
Taka córka, gorsza Turka,
Nabawiłaby mię sznurka,
Pomimo mego kapturka:
A więc błazen daje nurka.
(Wychodzi).
Goneryla. Ten człowiek miał węch dobry. — Stu rycerzy!
Zapewne, toby było politycznie
I z bezpieczeństwem, dać mu mieć przy sobie
Aż stu rycerzy! by za lada szusem,