Strona:Król Lir (William Shakespeare) 017.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Król Lir (przykładając rękę do miecza). Ha! nikczemniku! renegacie!
Ks. Albanii i Kornwalii. Przebacz,
Łaskawy Panie.
Kent. Uczyń, coś zamierzył:
Zabij lekarza, a pogłaszcz swą słabość.
Odwołaj swoją darowiznę, albo,
Dopóki w piersiach nie zbraknie mi głosu,
Dopóty krzyczeć będę, że popełniasz
Niesprawiedliwość.
Król Lir. Słuchaj, buntowniku!
W imię lenniczej uległości, słuchaj!
Ponieważ chciałeś nas do tego skłonić,
Abyśmy dane raz złamali słowo
(Co się nam jeszcze nie zdarzyło nigdy),
I poważyłeś się, z zuchwałą dumą,
Stanąć pomiędzy naszem wyrzeczeniem
A naszą władzą (czego ani nasza
Powaga, ani nasza osobistość
Ścierpieć nie mogą), przemawiam teraz
Jako pan: — odbierz to, na coś zasłużył.
Pięć dni ci dajem do odpowiedniego
Zaopatrzenia się w to, co wypada,
Aby potrzebom życia stawić czoło;
Szóstego precz się wyniesiesz z królestwa;
A jeśli twoje wyklęte oblicze
Dnia dziesiątego jeszcze się ukaże
Na naszej ziemi, śmiercią to przypłacisz.
Precz! na Jowisza! nie cofnę już tego.
Kent. Bądźże zdrów, królu; przy takiej twej zamianie,
Wolność gdzieindziej, a tu jest wygnanie.
(Do Kordelii).
Bogowie z tobą, dziewico, co zdrowo
Myślisz i w trafne myśl oblekasz słowo.
(Do Goneryli i Regany).
A z waszych długich przemów niech wypłynie
Niepłonny skutek i sprawdzi je w czynie. —
Tem was Kent żegna, w smutnej konieczności
Idąc w kraj nowy ponieść stare kości. (Wychodzi).
(Gloster wchodzi z królem francuskim, księciem burgundzkim i ich orszakiem).
Gloster. Oto panowie Burgundyi i Francyi,
Dostojny władco.