Strona:Juliusz Verne-Podróż Naokoło Księżyca.djvu/278

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na pełnym Oceanie przedstawiało się jako niepodobne do urzeczywistnienia. Szanse powodzenia zmniejszały się w ogromnym stosunku, i przypadkowi tylko można było przypisać znalezienie pocisku.
Nazajutrz 21 grudnia, niezważając na trudy dnia poprzedzającego, rozpoczęto poszukiwania. Korweta posunęła się o kilka minut na Zachód, a przyrząd zaopatrzony w powietrze, tychże samych poszukiwaczy zaniósł znowu na dno Oceanu.
Cały dzień przeszedł na bezużytecznych poszukiwaniach. Łożysko Oceanu było puste. Dzień 25 także minął bez skutku, równie jak i dzień 26.
Położenie było rozpaczliwe. Myślano o nieszczęśliwych zamkniętych w kuli od dwudziestu sześciu dni. Może już w tej chwili dusi ich brak powietrza, jeśli tylko przy spadaniu nie zostali zabici. Powietrze wyczerpywało się, a wraz z powietrzem odwaga i siła moralna.
— Powietrze, tak być może — stale odpowiadał J.—T. Maston, ale siła moralna nigdy!
Po dwóch jeszcze dniach bezowocnego poszukiwania w d. 28 wszelką już stracili nadzieję. Kula ta był to atom, pyłek w tej nieskończonej przestrzeni morza. Wypadało wyrzec się nadziei znalezienia go kiedykolwiek.
Jednakże J.—T. Maston nie chciał słyszeć o odjeździe; nie mógł pogodzić się z myślą, aby opuścić te miejsca, nie poznawszy przynajmniej grobu swych przy-