Strona:Juliusz Verne-Podróż Naokoło Księżyca.djvu/242

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

widocznie do swego punktu odksiężycowego, i Barbicane słusznie sądził, że szybkość jego zmniejszać się będzie aż do tego punktu, aby się zaczęła zwiększać znowu w miarę zbliżania się do księżyca. Ta szybkość nawet byłaby zupełnie żadna, gdyby ten punkt przypadł razem z punktem równego przyciągania.
Barbicane badał następstwa tych różnych położeń, dochodził jakiby można z tego zrobić użytek, gdy nagle myśli jego przerwał krzyk Michała Ardan.
— Do kroćset djabłów! wrzeszczał Francuz, przyznać potrzeba że jesteśmy ogromne gawrony!
— Nie zaprzeczam, odpowiedział Barbicane, ale dlaczego?
— Bo mamy bardzo prosty środek opóźnienia tej szybkości z jaką oddalamy się od księżyca, a nie używamy go.
— A jakiż jest ten sposób?
— Spożytkować siłę cofającą, jaką mamy w naszych racach.
— A prawda! rzekł Nicholl.
— Tak jest, przytwierdził Barbicane; nie spożytkowaliśmy jeszcze tej siły, ale ją spożytkujemy.
— Kiedy? zapytał Ardan.
— Gdy będzie tego potrzeba. Uważajcie, drodzy przyjaciele, że w położeniu obecnem pocisku, w położeniu jeszcze ukośnem względnie do tarczy księżycowej, nasze race, zmieniając jego kierunek, mogłyby go od-