Strona:Juliusz Verne-Podróż Naokoło Księżyca.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Prozaiczni towarzysze Michała, wzruszali tylko ramionami na tę jego paplaninę. Barbicane i Nicholl z całkiem innego punktu zapatrywali się na mappę księżyca, aniżeli ich przyjaciel fantasta, jakkolwiek i ten ostatni miał troszeczkę słuszności. Proszę to osądzić.
W lewej półkuli spotrzegać się daje „morze Chmur“ gdzie tak często gubi się rozum ludzki. Niedaleko ztamtąd „morze Deszczów“ do którego spływają wszystkie troski życia. W pobliżu płynie „morze Burz“ gdzie człowiek walczy wciąż ze swemi namiętnościami, najczęściej zwycięztwo nad nim odnoszącemi. Potem znękany zawodami, zdradą, niewiernością, i całym szeregiem nędz ziemskich, cóż znajduje na końcu swej karjery? — oto wielkie „morze Humorów“ zaledwie trochę złagodzone kilkoma kroplami wód z „zatoki Rosy“ — Chmury, Deszcze, Burze, Humory! zaprawdę życie człowieka nic nad to nie obejmuje, i całe w tych czterech zamyka się wyrazach.
W półkuli prawej „kobietom poświęconej“ spotykamy morza mniejsze, których nazwy znaczące odnoszą się do wypadków życia kobiecego: morze Pogody, nad którem pochyla się młoda dziewica, i jezioro Snów, z którego dla niej odbija się przyszłość uśmiechnięta. Dalej morze Nektaru, z falami czułości. Potem morze Przesileń, i dalej morze Wyziewów, którego wymiary są może nazbyt szczupłe, i nareszcie to rozległe morze Spokoju, w którem utonęły wszystkie fałszywe