Strona:Juliusz Verne-Podróż Naokoło Księżyca.djvu/081

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Próżnię całkiem pozbawioną powietrza.
— I w której powietrze niczem nie jest zastąpione.
— Owszem, przez eter, odrzekł Barbicane.
— A cóż to jest eter?
— Eter mój przyjacielu, jest to nagromadzenie atomów nieważkich, które względnie do swej objętości (tak nauczają dzieła o fizyce atomów), są tak samo oddalone jedne od drugich, jak ciała niebieskie w przestrzeni. Odległość ta jednak wynosi mniej jak jedna trzechmiljonowa część milimetra. Otóż to te atomy, przez swój ruch drgający wytwarzają światło i ciepło, robiąc w jednej sekundzie czterysta trzydzieści tryljonów poruszeń, na przestrzeni czterech do sześciu dziesięciomiljonowych milimetra.
— Do miljarda miljardów! wrzasnął Michał Ardan, czyż te poruszenia wymierzono i obrachowano! Wszystko to mój zacny Barbicanie są tylko cyfry uczonych, które strachem napełniają głowę, a niczem do umysłu nie przemawiają.
— Trzeba jednakże dobrze liczyć.....
— Nie. Lepiej jest porównywać. Trylion nic nie znaczy. Przedmiot porównania znaczy wszystko. Naprzykład: Jak ty mi będziesz powtarzał że Uranus jest siedmdziesiąt sześć razy większy niż ziemia, Saturn dziewięćset razy większy, Jowisz tysiąc trzysta razy większy, a Słońce tysiąc trzysta tysięcy razy większe,