Strona:Juliusz Verne-Podróż Naokoło Księżyca.djvu/041

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.




ROZDZIAŁ III.

Jak się urządzono.


Po tem ciekawem, lecz niezawodnie dokładnem objaśnieniu, trzej przyjaciele na nowo pogrążyli się w śnie głębokim. Gdzież znaleźliby do spania miejsce spokojniejsze? Na ziemi, domy miast, chaty wieśniacze — narażone są na wszystkie wstrząśnienia, jakim ulega skorupa ziemska; na morzu okręt kołysany falami jest w ciągłym ruchu i niepokoju. W powietrzu, balon chwieje się bezustannie w płynnych warstwach różnej gęstości. Jedynie pocisk ów sunący w próżni zupełnej i wśród najzupełniejszej spokojności, zapewniał swym mieszkańcom spoczynek niczem niezakłócony.
Dla tego też, sen trzech awanturniczych podróżników mógłbył trwać nieskończenie długo, gdyby ich niespodziany hałas nie zbudził około godziny siódmej zrana, d. 2 grudnia, to jest w ośm godzin po ich odjeździe.