Strona:Jules Verne-Anioł kopalni węgla.djvu/068

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rej wyciągam rękę i proszę o uścisk każdego z was z kolei, abym był pewny, że złego wspomnienia o sobie pomiędzy wami napewno nie zostawiam.
Każde słowo z serca płynące, zawsze ujmuje za serce, to też górnicy rzucili się na wyścigi do Franciszka, nadzwyczajnie poruszeni, ściskali jego ręce, wynurzali żal, z przyczyny zaszłego nieporozumienia, złorzeczyli potwarcom, którzy wymyślili bajkę o skradzeniu zegarka, aby przez to okryć hańbą i wstydem niewinnego człowieka.
Gdy już miał wsiadać na windę, wszyscy zebrali się tam i przy odjeździe żegnali głośnemi okrzykami. Anna także była obecną przy pożegnaniu górników z Franciszkiem, patrzała nań ze smutkiem, a młodzieniec spostrzegłszy ją, rzekł:

— Bądź zdrowa, Anno, aniele naszej kopalni! Pracuj dalej, jak dotąd, ufaj i bądź cierpliwą!