Strona:Jules Verne-Anioł kopalni węgla.djvu/064

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

później, dyrektor kopalni, zawiadomiony o całem zajściu, oświadczył, że ów bogaty, znakomity gość, według mniemania górników okradziony przez Franciszka, jeszcze znajduje się w poblizkiem mieście, że zegarek, jaki miał, posiada, i że nie mógł się dość nadziwić łatwowierności górników, którzy posądzili Franciszka o złodziejstwo.
Wiadomość ta ucieszyła wszystkich niezmiernie.
W prawdzie główni oskarżyciele pospuszczali cokolwiek nosy, ale udawali, iż wraz z drugimi niezmiernie się cieszą z ocalenia honoru górników.
Anna aż się rozpłakała z radości, a gdy wiadomość o uniewinnieniu powtórzyła Franciszkowi, ten podziękował jej serdecznie za współczucie i oświadczył stanowczo, że bezzwłocznie opuszcza kopalnię, nie mogąc pozostawać dłużej w towarzystwie ludzi tak ciemnych i okrutnych.
— Nie dziwię się temu! — odrzekła Anna — smutno nam jednak będzie bez ciebie, panie Franciszku...
— Zobaczymy się jeszcze, a nim to nastąpi, bądź zawsze aniołem kopalni, jak nim byłaś dotychczas.
Kiedy przyszło do pożegnania z górnikami, mło-