Strona:Jules Verne-Anioł kopalni węgla.djvu/062

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kilka głosów. — Prości robotnicy tak kosztownych zegarków nie mają, a zresztą jest to ten sam zegarek, który widzieliśmy u wczorajszego gościa, co to zwiedzał kopalnię.
— Jakiż dowód na to, że ten zegarek był jego własnością? — śmiało zapytała Anna.
— Usuń się, Anno! — zawołali groźnie górnicy. — Winny musi koniecznie być ukarany, jak na to zasługuje.
Franciszek chciał coś przemówić, ale omdlał powtórnie, i gdy górnicy poczęli się naradzać, jaką karę mają wymierzyć obwinionemu, Anna zajęła się trzeźwieniem omdlałego, a później, powstawszy, rzekła z niezwykłą mocą:
— Moi bracia kochani! Jestem biedną, słabą dziewczyną, wy jednak obdarzacie mnie taką przyjaźnią, iż za dowody waszej dla mnie dobroci nie mogę się dość Bogu nadziękować. Posłuchajcie mnie! O niewinności Franciszka jestem najzupełniej przekonaną; wasze zdanie jest przeciwne, jednak je szanuję, jako pochodzące od ludzi starszych, doświadczeńszych i rozumniejszych ode mnie, ale nie zaprzeczycie, że jeżeli mogę się ja mylić, to i wy także. Zatem, zanim wy-