Strona:Józef Białynia Chołodecki - Epizody z dziejów Małopolski w XIX stuleciu (1920).djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ks. Morgenternowi zarzucono brak przezorności przy udzielaniu gościny obcemu przybyszowi w sukni kapłańskiej, a że już przebył trzy tygodnie w śledztwie, wymierzono mu jako karę miast dalszego więzienia, tylko grzywnę w wysokości 30 złr.

O. Justyn Szaflarski.

Bezpośrednio przed zaprowadzeniem stanu oblężenia i sądów wojennych w Galicji natknął komendant posterunku żandarmerji Swoboda, w domu obywatela Raczyńskiego w Krowicy hołodowskiej obok Lubaczowa na nieznaną mu postać leżącego w łóżku mężczyzny z ogoloną twarzą. Nieznajomy oświadczył żandarmowi, iż jest gwardjanem OO. Bernardynów w Samborze, przybył w te strony po kweście i w drodze zachorował. Na dowód prawdziwości swoich twierdzeń wykazał się kartą legitymacyjną na nazwisko ks. Justyna Szaflarskiego, wystawioną przez urząd powiatowy w Samborze. Stojące obok łóżka leki i leżący na krześle habit, stwierdzały ze swej strony wiarygodność zeznań chorego.
Mimo wszystko niedowierzał żandarm słowom zakonnika, zabrał więc legitymację z sobą i doniósł o odkryciu urzędowi powiatowemu w Niemirowie. Ta ostatnia władza poleciła żandarmerji dalszą ścisłą kontrolę nad nieznajomym, kartę legitymacyjną zaś przesłała w celu agnoskowania do Sambora.
W kilka dni później objeżdżał okolicę adjunkt Födrich i ogłaszał ludności zaprowadzenie stanu oblężenia. Przy sposobności miał bez wyczekiwania rezultatu wdrożonych dochodzeń uwięzić podejrzanego kwestarza, uważanego za jakąś „grubszą rybę“. Jakżeż przykrej doznał atoli niespodzianki, gdy nie znalazł zakonnika na miejscu, a świadkowie stwierdzili, że mnich, rzekomo O. Franciszkanin z Królestwa, wyjechał razem z Raczyńskim z Krowicy,