Strona:Henryk Sienkiewicz-Potop (1888) t.6.djvu/021

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dobrodziejstwom, nie ubezpieczaj się jego moderacyą, czuwaj, strzeż się, bo ci tu zdradę na każdym kroku gotują. Dech zamiera w piersiach od tego, co mi Paterson mówił. Równego Sakowiczowi zbrodniarza w świecie niema.… Nie mogę o tem mówić, poprostu nie mogę mówić! Gdyby nie przysięga, którąm księciu składał, że życia i osoby jego strzec będę, ta ręka, pani, i ta szpada uwolniłyby cię od groźby ustawicznej.… Ale pierwszego zabiłbym Sakowicza.… Tak jest! jego pierwszego przed wszystkimi ludźmi! przed tymi nawet, którzy w mojej ojczyźnie krew z ojca mego wytoczyli, fortunę zagarnęli i tułacza, jurgieltnika ze mnie uczynili…

Tu Ketling trząść się począł z uniesienia, przez chwilę gniótł tylko ręką gardę szpady, słowa wyrzec nie mogąc, następnie ochłonął i jednym tchem wypowiedział, jakie sposoby podsuwał księciu Sakowicz.

Panna Aleksandra, ku wielkiemu jego zdziwieniu, zachowała się dość spokojnie, ujrzawszy grożącą sobie przepaść, tylko twarz jej pobladła i stała się jeszcze poważniejszą. Nieugięta wola odbiła się w jej surowem spojrzeniu.

— Potrafię się uchronić! — rzekła — tak mi dopomóż Bóg i święty krzyż!

— Książe dotychczas nie chciał iść za radą Sakowicza, — dodał Ketling — lecz gdy ujrzy, że droga, którą obrał, do niczego nie prowadzi…

I począł opowiadać o przyczynach, które Bogusława zatrzymywały.

Panna słuchała ze zmarszczoną brwią, ale niezbyt uważnie, bo już poczęła myśleć o tem, jakby się wyrwać zpod tej straszliwej opieki. Lecz że w całym