Strona:Byronizm i skottyzm w Konradzie Wallenrodzie.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiało, że obcował z nim duchowo częściej i bardziej intensywnie, niż z którymkolwiek innym poetą, i że skutkiem tego wspólne rysy poezji swojej z jego poezją spostrzegał łatwiej i wpływ jego dzieł na swoje uświadamiał sobie wyraźniej.
Czasem jednak pomiędzy rozmiarami poszczególnych wpływów na pisarza a stopniem ich uświadamiania sobie przez niego zachodzi stosunek proporcjonalności niemal odwrotny. Słowacki w Balladynie np. widział jedynie wpływ Króla Leara, gdy tymczasem dla każdego czytelnika oczywistsze są tam wpływy Snu nocy letniej i Macbetha. Niewątpliwie twórca wyższej miary wśród samego procesu tworzenia bardzo rzadko wogóle uświadamia sobie wpływy literackie (i jakiekolwiek zresztą), które w tym procesie współdziałają. Odkrywa je (jeżeli wogóle odkrywa) on sam a posteriori dopiero, w gotowem już dziele, tak samo jak i jego czytelnicy. I jemu też, tak jak im, jedne wpadają w oko, drugie nie, jedne wyraźniej, drugie mniej wyraźnie. U czytelnika będzie to zależało od tego, które z tych źródeł literackich lepiej zna i dokładniej pamięta, u samego poety zaś od tego, do którego z nich częściej powraca. No i przytem, gdy się mówi, że poeta spostrzega wpływy zwykle dopiero w gotowem dziele, to trzeba pamiętać, że u niego „w gotowem“ nie znaczy koniecznie: „w napisanem“. Dla niego samego gotowem ono jest właściwie już wówczas, gdy z idei wyłoniły się wyraźne wizje całości i najważniejszych szczegółów. To jest akt twórczy, pierwotny i najistotniejszy. Potem poeta myśli już (mniej lub więcej wyraźnie) o zakomunikowaniu go ludziom, o przeniesieniu dzieła ze swojej wyobraźni do wyobraźni czytelników, i tworzy wówczas formę — formę podania i udzielenia swego utworu drugim. Jest to oczywiście także akt twórczy, ale już pochodny, przeplatany refleksją, a przeżywanie treści jest w nim naogół już wtórne, choć