Strona:Bajka o człowieku szczęśliwym.djvu/024

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szczęście swoje opisałem i pozwoliłem biednym, którzy go nie mają, cieszyć się jego echem przynajmniej... A ja sam byłbym coraz szczęśliwszy, bo przeżywałbym ciągle na nowo przeżyte już chwile szczęścia swojego“.
„Naprzykład, opisując dzień ów, który z nią razem spędziłem na morzu... Nie potrzebowałbym dodać ani jednego zmyślonego słowa; wystarczyłoby, gdybym umiał napisać wszystko tak, jak było... Opisać słońce na drobnych, łyskliwych falach zatoki i czarne skały na brzegu, i gęste zarośla wawrzynów ze sterczącą tu i owdzie palmą albo smukłym cyprysem. Było nas dwoje na kołyszącej się łodzi: a z nami było tylko słońce i to wielkie szczęście właśnie, którego opowiedzieć nie umiem. W słońcu i szczęściu przymykała oczy i opierała głowę o moje ramię, a ja bałem się mówić, aby nie spłoszyć snu, bo doprawdy, snem mi się ten dzień wydawał! Albo innym znów razem, gdyśmy się znaleźli oboje w jakiemś wielkiem mieście — i wracaliśmy po nocy hucznej do domu, aleją wysadzaną ogromnemi drzewami... Świt już wstawał poranny, perłowy, a ona twarz miała zadumaną i cichą, i ręce białe, które tuliłem w swych dłoniach. Powóz pędził i konie par-