Strona:Adam Mickiewicz Poezye (1822) tom drugi.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

XIĄDZ.
O! łza ta nie jest gorzka, gdy w obecne troski
Przypomnianego szczęścia miesza nektar boski;
Czułość ją na ludzkości wylewa ołtarze.
Gorzką truciznę sączą tylko łzy zbrodniarza.
GUSTAW.
Słuchaj, powiém coś jeszcze.. byłem i w ogrodzie,
Pod tęż porę, w jesieni, przy wieczornym chłodzie,
Też same cieniowane chmurami niebiosa,
Tenże bladawy xiężyc i kroplista rosa,
I tuman nakształt zlekka pruszącego śniegu,
I gwiazdy toną w błękit po nocnym obiegu,
I taż sama nade mną świéci gwiazdka wschodnia,
Którą wtenczas widziałem, którą widzę co dnia,
W tychże miéjscach toż samo uczucie paliło.
Wszystko było jak dawniéj — tylko jéj nie było!
Podchodzę ku altance, jakiś szmer u wniścia,
To ona?... Nie! to wietrzyk zżółkłe strząsał liścia.
Altano mego szczęścia kolebko, i grobie,
Tum poznał, tum pożegnał!.. ach! com uczuł w tobie!