Strona:Adam Mickiewicz Poezye (1822) tom drugi.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

(udaje głos xiędza).
Jéj serce równie święte, jak powabne lice!
Łańcuch, który tu wiąże, nad ziemią opadnie!

Ty wiész o wszystkiém, ty nas podsłuchałeś
zdradnie,
Wyłudziłeś taiemnicę
Ukrywaną w sercu na dnie,
O któréj przyjaciele nie wiedzą najszczersi.
Bo jednę rękę na cyprysu drzewie,
A drugą kładąc na piersi,
Zaprzysięgliśmy milczeć, i nikt o tém nie wié.

Ale tak! przypominam... tak, jednego razu,
Kiedy przez czarodziéjski pędzla wynalazek,
Odkradzione jéj wdzięki przeniosłem w obrazek,
Przyjaciołóm okazać chciałem cud obrazu.
Lecz to, co mnie unosi, ich nawet nie ruszy,
Czułość dla nich zabawą, która nam potrzebą;
Nie maią oka duszy, nie przejrzą do duszy!
Zimnym cyrklem chcą mierzyć piękności zalety!
Jak wilk, lub jak astronom patrzają na niebo.
Inny jest wzrok pasterza, kochanka, poety.