Strona:Adam Mickiewicz Poezye (1822) tom drugi.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

XIĄDZ.
Młodzieńcze, ja głęboko czuję, co cię boli!
Lecz słuchaj, są tysiące biédniéjszych od ciebie.
Ja sam już nie na jednym płakałem pogrzebie:
Po ojcu i po matce, już mówię pacierze,
Dwoje małych dziateczek aniołkami w niebie;
Ach i moja wspólniczka szczęścia, i niedoli,
Małżonka moja, którą kochałem tak szczerze!..
Ale cóż robić? Pan Bóg daje, Pan Bóg bierze!
Niechaj się dzieje według jego świętéj woli.
PUSTELNIK (mocno.)
Zona?
XIĄDZ.
Ach to wspomnienie serce mi rozdarło!
PUSTELNIK.
Jak to? gdzie się obrócę, wszyscy płaczą żony!
Lecz ja nie winien, twojéj nie widziałem żony!
(spostrzega się.)
Słuchaj! przyjmij pociechę małżonku strapiony,
Zona twoja przed śmiercią już była umarłą!