Strona:Adam Mickiewicz Poezye (1822) tom drugi.djvu/070

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
EPILOG WYDAWCY.


Czytelniku, jeżeliś przepatrzył cierpliwie,
I nie rad snać do końca, czemu się nie dziwię;
Bo w żmudném zaplątaniu, gdy wątku nie schwyta
Podraźniona ciekawość, gniéwa się nie syta.
Za co xiąże sam został, a wyprawił żonę?
Za co śród boju przyniósł niewczesną obronę?
Czy xiężna własną wolą zastąpiła męża?
Przecz Litawor na Niemce jął się do oręża?
Dostatnich odpowiedzi napróżnobyś badał;
Wiedzże iż autor co te historye składał,
Ile widział, lub słyszał, (był naonczas w mieście)
To pokrótce spisawszy, zamilczał o reszcie.
Niemogąc prawdy zmacać i na jaw wysadzić,
A niechcąc fałszywémi domysłami zdradzić,
Gdy umarł, jam rękopis wziął po nieboszczyku,
A sądząc, iż rad będziesz miły czytelniku,