Strona:Adam Mickiewicz Poezye (1822) tom drugi.djvu/052

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Czyli na murach obrony rozsadzić,
Czyli na polu Niemcóm zajrzéć w oczy.
Czatownik radzi, abyśmy się skradli,
Do nich z ubocza, bo są niedaleko;
Wprzód nim się knechty z działami przywleką,
Abyśmy znagła na lud jezdny padli;
Tak zapędzonym na chrapy i rowy,
Łacno Rajtaróm i Bratóm łby zmieciem,
Potém Fussknechtów wziąwszy pod podkowy,
Do szczętu plemie jaszczurze wygnieciem.”
Mocno Rymwida dziwi ta nowina,
Daleko mocniéj dziwi się Grażyna.

Giermku zawoła, kędyż są posłowie?
Umilknął giermek, a niepewne lice,
I pytające topiąc w niéj zrzenice,
„Co słyszę xiężno? zdumiony odpowie:
Alboż o własném zapomniałaś słowie?
Niedawno kiedy piały drugie kury
Samaś mi rozkaz xiążęcy przyniosła,
Ażebym biegał co prędzéj do posła,
I wyprawił go przed świtem za mury? —