Strona:A. Conan Doyle-Pies Baskerville’ów.djvu/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bym nie był przysiągł, że sam wychodzić nie będę, mógłbym przyjemniej spędzić wieczór, gdyż miałem zaproszenie od Stapletona.
— Nie wątpię, że spędziłby pan wieczór przyjemniej — odparł Holmes sucho. — Ale nie domyśla się pan nawet, żeśmy już opłakiwali zgon pana.
Sir Henryk spojrzał na nas ze zdumieniem.
— A to dlaczego?
— Ten nieszczęsny zbrodniarz ubrany był w pański garnitur. Obawiam się, że lokaj pana, który mu go dał, będzie miał do czynienia z policją.
— Nie przypuszczam. O ile pamiętam, ubranie nie było znaczone mojemi cyframi.
— Tem lepiej dla niego... a faktycznie tem lepiej dla was wszystkich, bo wszyscy postąpiliście wbrew przepisom prawa. Nie jestem pewien, czy, jako sumienny ajent śledczy, nie powinienem przedewszystkiem zaaresztować całego domu. Raporty Watsona są bardzo obciążającemi dokumentami.
— A jak tam stoi nasza sprawa? — spytał baronet. — Czy udało się panu wpaść na jaki trop? Bo, co do nas, nie jesteśmy obaj z Watsonem o wiele mędrsi niż z początku, choć siedzimy tutaj.
— Zdaje mi się, że niezadługo będę mógł wyświetlić panu dokładnie całe położenie. Sprawa jest ciężka i niesłychanie zawikłana. Niektóre punkty są jeszcze zupełnie ciemne, ale światło, które nam je rozjaśni, już się zbliża.
— Watson powiedział panu niewątpliwie, że stwierdziliśmy jeden fakt napewno: słyszeliśmy